Kto czytał Asimova ten wie, że można było z tematu wyciągnąć dużo więcej - tutaj dostajemy efektowne być może, ale jednak tanie i dość przewidywalne filmidło. Duży plus za Willa Smitha - mile mnie zaskoczył, bo nienawidzę go jako piosenkarza, ale przyznać muszę, że aktor z niego dość przyzwoity. No i ma fajnie zbudowaną postać (ale to już zasługa bardziej scenarzystów niż jego).
Ogólnie: film zaczął się świetnie (na co najmniej 8*), ale wraz z oglądaniem szacunek do niego malał - i na koniec z inteligentnego widowiska SF stał się w moich oczach co prawda efektownym i trzymającym w napięciu, ale jednak dość bezmózgim filmem.
Podczas oglądania wysnułem refleksję, że ten film idealnie wpisuje się w czas filmów DVD. Pamiętam ten boom, jak wszyscy czuli pustkę po wideo i zaczęli ją zapełniać odtwarzaczami DVD pod telewizory. Millennialsi pamiętają czasy VHS, gdzie na pirackim kopiach oglądało się filmy totalnie obciachowe, ale dzisiaj ten obciach wspomina się z nostalgią, i czasy DVD, gdzie patrzyło się na produkcje starające się być czymś więcej niż rozrywką, lecz ostatecznie pozostawały tylko czystym funem i właśnie taki jest "Ja, robot". Teraz mamy w sumie najlepszy czas dla filmów na całym świecie – era serwisów streamingowych sprawiła, że dostęp jest taki sam dla większości, scenariusze muszą silić się na oryginalność (bo wszystko już było i czymś trzeba przykuć widza), a realizacja w związku z rozwojem technologii jest z roku na rok coraz lepsza.